czwartek, 21 maja 2015

004. Nie mam pojęcia o czym piszę...

..............................
..............................

Po maturach jestem kompletnie wykończona. W poniedziałek od dwunastej siedziałam już w szkole, czekając na swoją kolej jak na ścięcie. Prawdę mówiąc wmawiałam wszystkim, że uczę się prezentacji, ale gdy już do takowej nauki dochodziło, zaraz znajdowałam lepsze zajęcie. To było okropne. Najgorsze dni w moim życiu. Ale cofnijmy się do weekendu, bo był całkiem ciekawy. 

Sobota mijała mi dość przyjemnie, dopóki siłą niemalże nie wyciągnęli mnie z domu. Odwiedziła nas rodzinka z Wrocławia, więc wszyscy postanowili zrobić grilla. Nałożyłam na siebie swój nowy kwiatowy dresik, że niby ja taki gangster jestem i razem z "wujkiem" udałam się na miejsce spotkania. W sumie i tak nie robiłam tam zbyt wiele, siedziałam, wgapiając się w stały punkt, czasem zerkając na telefon czy to ta odpowiednia godzina, bym mogła wrócić do domu? Taty akurat nie było, więc reprezentowanie rodzinki spadło na mnie. I to nie jest tak, że nie lubię ich towarzystwa... Ale zdecydowanie wolę posiedzieć sobie w zaciszu swojego pokoju jako, że nierzadko mam okazję po prostu założyć słuchawki i zacząć śpiewać na całe gardło. :D Było miło tak czy inaczej, poszliśmy razem na lody - czt. według słownika mojej cioci i wujka magicznym sposobem zamieniają się w picie piwa. Wypiłam jedno bezalkoholowe, żeby nie było im przykro. Nie jestem typem osoby, która przepada za takimi napojami, cóż poradzić. 

Niedziele spędziłam na leżeniu na łóżku, w towarzystwie popijania pepsi i wpatrywaniu się w dwanaście kartek mojej prezentacji maturalnej, której w sumie tak jak się spodziewałam, nie nauczyłam się ani zdania. Ale grunt to stwarzać pozory! Nie stresowałam się zbytnio, stres przyszedł dopiero rano, dnia następnego, gdy tata zapytał, czy w ogóle zdam. Hihi, tatoo no coo ty. Zero wiary w swoje jedynie, wspaniałe i uzdolnione dzieciątko, no wstyd! Zgodnie z listą wchodziłam czwarta. Razem z koleżanką, która była przede mną, postanowiłyśmy przekupić komisję ciastkami. :D Po zebraniu pieniążków od całej klasy ruszyłyśmy więc na zakupy. Było całkiem zabawnie widząc ich miny, gdy wchodziłyśmy z czterema wypełnionymi po brzegi talerzykami ze słodkościami. Gdy wspomniały, że mają już ciastka odpowiedziałyśmy, że będą miały ich więcej! A co się będą. Miałam dość łatwy temat - "adaptacja filmowa jako dzieło literackie". Postanowiłam, że nauczę się szybko trzech, czterech zdań wstępu, bo grunt to dobrze zacząć. Gdy otworzyły się drzwi, a nauczycielka wywołała moje nazwisko weszłam tam na drżących nogach. Na wejściu dostałam swoją bibliografię... I gdy już miałam zacząć mówić. PUF. Zniknęło, wszystko zniknęło. W mojej głowie nastała jedna wielka pustka, nie potrafiłam skleić nawet jednego prostego zdania. Po kilku odetchnięciach i zmuszenia się do ogarnięcia, udało mi się wydobyć na świat kilka normalnych słów. Nauczycielki kiwały głowami, a ja wpatrywałam się po prostu w kartkę na stole przede mną, która na dodatek miała dwie brudne plamy po kawie. Z zapomnienia przyłapałam się kilkakrotnie na czynności starającej się strzepnąć brud z papieru. Jąkałam się, zacinałam, pozapominałam imion i nazwisk swoich postaci z książek, ale wyszłam szczęśliwa. Bo wiedząc ile poświęciłam na nauczenie się prezentacji, powiedziałam całkiem sporo. Reszta dnia trwała w oczekiwaniu, na szkolnym korytarzu wraz z resztą towarzyszy z klasy. Wyniki zostały ogłoszone około godziny dwudziestej jako, że nie miałam już autobusu do domu przenocowałam u znajomych wysyłając smsa tacie, że "żyję i wrócę jutro".

90% z ustnego polskiego

Można to też potraktować jak pewne usprawiedliwienie tego, że na blogu nie pojawiały się notki. Byłam wyczerpana psychicznie i fizycznie, bo dzień po złapała mnie okropna alergia, przez którą ledwo co widziałam, tak więc spędziłam go na obijaniu się w łóżku i smarkaniu w chusteczki. 

Jak na osobę, która po napisaniu pierwszego zdania nie wiedziała o czym będzie post stwierdzam, że całkiem dobrze mi idzie pisanie o niczym. Hah. Ale pochwalę się, że dzisiaj zakupiłam swój pierwszy gorset, na spróbowanie bo akurat odłożyło mi się kilka złotych. Gdy okaże się, że jest niewygodny, lub za duży to zwrócę go i kupię sobie wiedźmina 3 oraz pójdę zrobić tatuaż. :D Postanowione!


Nutka na dziś pochodzi z filmu Chappie, którego oglądałam kilka dni temu. Płakałam jak dziecko patrząc jak robot... Nie będę spoilerować. :/ Polecam także inaczej!

https://www.youtube.com/watch?v=uMK0prafzw0
..............................
..............................

3 komentarze:

  1. Śpiewanie w pustym mieszkaniu... Ahh kocham to *-* Jaki chcesz tatuaż jeśli można wiedzieć? :> PS. Patrząc na to jak potrafisz pisać na blogu to nie powinnaś się była stresować przed ustnym polskim ;) Ja zawsze miałem problem z gadką, a prezentacje zrobiłem dzień przed maturą i udało się zdać na 12/20 pkt. :) Przed nami najgorszy okres w życiu: studia/praca ;_; Jestem dopiero tydzień po maturach, a już nie mogę wysiedzieć w domu :v Patrząc z perspektywy czasu szkoła to najlepszy epizod w życiu :S

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie tu jest problem. Potrafię ładnie pisać, przynajmniej tak sądzę, ale zupełnie nie idzie mi rozmowa, a w sumie bardziej monolog... Musiałabym mieć wszystko wcześniej napisane na kartce i wyuczone i tutaj nauka jest kolejnym problemem :D Jaa kocham spanie do trzynastej, więc nie przeszkadza mi fakt, że skończyłam już szkołę. Teraz tylko czekać na wyniki i lecę na studia :p

      Usuń
  2. No teraz mamy najdłuższe wakacje w życiu ^^ Trzeba korzystać póki można :D

    OdpowiedzUsuń